piątek, 21 czerwca 2013

I WANT IT ALL AND I WANT IT NOW


D A L L A S  S O L O
4 lipca 2006  |  Houston, mamy wała  |  król androidów  |  krótko z przodu, długo z tyłu

beer-pong, anybody?    you can't hate me, I'm adorable    because fuck you, that's why    keep on dreaming my scandalous life    a little less conversation, a little more action, please  ◉  keep calm and drink wine  ◉  let's see how intoxicated I can get  ◉  let's do it how they do on Discovery Channel  ◉  thanks from the mountain  ◉  The Universal Pregnancy Law  ◉  I like him, he says Okey-Dokey  ◉  let's break the first ice-creams  ◉  hello, my name is Potato  ◉  my dad was killed by ninjas, need money for karate lessons  ◉  this is how we do it on the swamp  ◉  what is Earth!  ◉  so tropicana!  ◉  peace, love & food

Dallas przyfrunął tu z lat osiemdziesiątych i nie ma zielonego pojęcia, cóż to takiego to wyczucie stylu dwudziestego pierwszego (a nawet drugiego) wieku. Wychował się w hipisowskiej komunie, chociaż te podobno już dawno nie istniały i zachował swój wieśniaczy akcent człowieka z Texasu. Jego tata był pijany (a pewnie nie tylko pijany), kiedy rejestrował narodziny swojego jedynego syna, więc imię dostało mu się wyjątkowo przypadkowe. Ale Dallas brzmi dobrze - po amerykańsku i blisko jego sercu hipisowskiego kowboja. Sam Dallas nie wie, jakim cudem udało mu się wyjść na ludzi, ale skończył studia z wyróżnieniem i obronił doktorat, tworząc przy okazji zalążek tych cudów, które powstawały później. Na propozycję dołączenia do załogi tego cudownego przybytku, na którym się aktualnie znajdujemy, przyjął głównie dlatego, że naoglądał się w życiu za dużo filmów science-fiction z dwudziestego wieku i przypomniał sobie o dziecięcych marzeniach przejęcia posady po Mistrzu Yoda. Niestety, nie potrafi używać popieprzonej składni. I nie jest zielony, a zapas zielonej farby akurat się na Matce Boskiej skończył. Dlatego też robi to, co potrafi najlepiej - bawi się w mechanika, tworząc przyjemne dla oka, ucha i innych zmysłów bioniczne stworzenia. Jeśli ktokolwiek chce robić z nim interesy, niech przyniesie whiskey i winyle z prehistoryczną muzyką, a Dallas przehandluje nawet własną nerkę. Chyba przydałaby mu się transplantacja wątroby i, w następnej kolejności, przeszczep osobowości, bo inaczej wszystkie androidy tego dziwnego, ograniczonego do międzygwiezdnego pojazdu, świata będą tak samo mendowate jak ich twórca, a to wcale nie wróży najlepiej. Dallas nie przychodzi na czas, zdecydowanie za mało kwestii w ogóle go obchodzi, nie zna umiaru i nie potrafi trzymać języka za zębami. Nie narodził się jeszcze człowiek, który nie chciałby mu czasem przywalić w ten głupi łeb.