czwartek, 20 czerwca 2013

One day I'll fly away.


W I E K: 28 LAT    D A T A  U R O D Z E N I A: 23 LIPCA
N A R O D O W O Ś Ć: AMERYKANIN 
 S T A N O W I S K O: ŁĄCZNOŚCIOWIEC 
R A N G A: PORUCZNIK
__________________________________________________

     Żadna praca nie hańbi. Nie ważne, czy zarabiasz po szkole jako dostawca pizzy, czy próbujesz szczęścia przy śmieciarce, bo nie starczyło ci kasy na studia, a oceny były na tyle wysokie, byś dostał pochwałę, ale stypendium już nie. Człowiek walczy o przetrwanie, kosztem wszystkiego i wszystkich, to ma zapisane w swojej naturze. Szczególnie człowiek pokroju Aidena Rogana, który nigdy nie przybrał biernej postawy. Nie kiedy firma rodziców bankrutuje, a dwójkę braci trzeba wyżywić. Ludzie dziwili się i załamywali, że taki mądry chłopak podejmował się takich zajęć. Babrał się w śmieciach, latał po mieście z zapakowanymi pizzami, stał długie godziny przy fastfoodowej kasie. A mógł zajść tak daleko
  
   Zaszedł. Matka kazała spróbować, więc po roku złożył papiery na studia i udało się. Dowiedział się masy zbędnych rzeczy, które nigdy w życiu mu się już nie przydadzą. Dniami łaził na wykłady, wieczorami zakuwał, nocami pił i szlajał się z różnymi dziewczynami. Aż przyszedł ten okres, w którym przyznawali stypendia. Jedno z nich mogło trafić do Aidena, ale znów przeszło koło nosa. Ci wszyscy niziuteńcy okularnicy, z tłustą grzyweczką i koszulą w spodniach okazali się lepsi. Ale NASA potrzebowała ludzi, którzy poradzą sobie ze sprzętem, jednocześnie nie padając po dziesięciu pompkach. Dlatego polecili jego. I to osobiście uważa za cud. 

    Niezbyt wiele osób zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę z Aidena marny jest naukowiec. Pozycja łącznościowca była idealna, by pewne osoby mogły wcisnąć pewną osobę na pewny statek, który leci podbijać nowe światy. Kosmos, obce formy życia, podboje - to drażliwe tematy dla pewnych organów rządowych. Mówią, że zimna wojna skończyła się dawno, dawno temu. Ale to dobra śpiewka dla tych, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, co chodzi po głowach pewnym rządom pewnych państw. Stany Zjednoczone zawsze chciały zachować status mocarstwa. Międzynarodowa załoga, jakoby szczytny cel im nie przyświecał, może stanowić zagrożenie. Nie, to nie uprzedzenia i wielkie ambicje. To państwowy rodzaj zapobiegliwości. Bezpieczniej dać młodego łącznościowca, wymazać z jego kartotek współpracę z Departamentem Obrony, podkreślić staż w NASA i wysłać go pod zmienionym nazwiskiem w kosmos. Statek ma swoje misje, on ma swoje. Pierwsza - nie dać się odkryć. Druga - nie robić nic, co zaszkodziłoby ogólnym celom całej załogi. Trzecia - pilnować podejrzanych gostków. A nóż widelec jakieś państwo będzie miało na statku szpiega, który nie będzie miał tak dobrych intencji. 

    Tajemnice tajemnicami, ale taka podróż to przecież ucieleśnienie marzeń każdego chłopca. Bez względu na wszystko, jest częścią załogi. Jako jeden z łącznościowców (jakkolwiek głupio na nazwa nie brzmi), oficjalnie kontaktuje się z ziemską załogą oraz odpowiada za połączenia dowództwo - pracownicy - pasażerowie. Nie byłoby tak łatwo, gdyby nie wrodzona zdolność do nawiązywania znajomości. Może nie jest gwiazdą załogi, ale przynajmniej wie, jak nie dostać od nikogo w mordę. Bo bić to on się nie lubi, chociaż umie - taka fucha. Kondycja też musi być, więc po godzinach można go spotkać na krótkich treningach czy załogowych rozgrywkach sportowych. Na przykład koszykówki - jako prawdziwy Amerykanin kocha ten sport. Szkoda tylko, że jest biały. Biali nie potrafią skakać. 

    Jest sporo rzeczy, o których nie wie. Że jego matka zdradzała ojca. Że rodzice wcale nie byli zachwyceni jego lotem w kosmos, jedynie udawali tę całą radość. Że zaciążył tę biedną laskę po pijaku na imprezie, a ta nawet mu nie mówiąc, usunęła ciężę. Ale jest też mnóstwo innych spraw, których jest świadomy. Że koledzy z załogi wcale nie będą szczęśliwi, gdy wyda się jego prawdziwa fucha. Że nie przeżyłby dnia bez rzucenia dziwnym żartem. Że bierze udział w przedsięwzięciu, które raz na zawsze może zmienić los całej ludzkości. 

   Aiden Walsh nie jest człowiekiem współczującym, ale jest człowiekiem życzliwym. Nie ma w zwyczaju podrywać wszystkiego, co ma ładną buźkę i cycki, ale kobiety są dla niego idealnym ubarwieniem szarej rzeczywistości. Uwielbia chipsy, bo kto ich nie lubi, a za młodu nauczył się nie ufać nikomu. W jego żyłach płynie jedna czwarta walijskiej krwi i jedna czwarta kanadyjskiej. Można zaserwować mnóstwo innych bzdur i pierdółek, ale i tak nie wiesz, co w tym wypadku jest prawdą, a co zwykłą przykrywką. Po prostu daj mu robić swoje. Nikt nie lubi, kiedy ktoś wchodzi mu w drogę. Aiden dodatkowo nie lubi być zbytnio zauważanym. W końcu cieniom najlepiej w cieniu. 

__________________________________________________

Rany bościu, to nie jest best karta eva - aż widać zaległości .. Ale nie wiem czemu, jakoś polubiłem Aida. Wącić lubię, byle nie nudno i nie króciuteńko. Na powiązania też chętny, także mówić od razu. Zacząć zacznę, wymyślić wymyślę, ogólnie coś za coś. Tytuł nijaki, po prostu chodził mi po głowie. No, już. Koniec gdybania. Pobawmy się.

7 komentarzy:

  1. [Ależ nie ma za co przepraszać! Carlos straszył na głównej całą noc, a ja miałam nadzieję, że najdalej do południa zostanie przesłonięty. Czekałam długo, ale przez wzgląd na taką kartę mogę wybaczyć!
    Jestem jak najbardziej chętna na wątek!
    Może być nawet taki, który zaczyna się grą w koszykówkę i docinkiem, że Aiden nie umie skakać, a potem jest pilne wezwanie na mostek.]

    Carlos Ripley

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja również się przywitam. Czytając tą fantastyczną kartę wpadłam na pewien pomysł... Niech Sawyer będzie koleżanką laski, która zaciążyła (powiedzmy, że wybrały się na magiczną wycieczkę po Ameryce). Ona od początku uważała Aidena za złego typa, zwłaszcza, że zrobił pannie dziecko i nawet nie zadzwonił. Bo oczywiście, Roslin nie będzie wiedziała, że tamta to ukrywała. No to teraz spotykają się na statku, pasuje się ta cała maszyna do łączności, czy inne cholerstwo i znów się spotykają. On może jej nie kojarzyć, ale ona doskonale go zapamiętała! Może tak być?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [bardzo ciekawa postać, w dodatku Amerykanin! Truman lubi za sam fakt tego, że pochodzą mniej więcej z tego samego miejsca xd mam w sumie pomysł mały na wątek, co powiesz na to żeby panowie rozegrali sobie jeden na jeden w kosza i Aidan sądziłby, że przecież taki 'dziadeczek' nie da mu rady i co? I przegrałby z kretesem xd Truman potem postawi szklaneczkę whisky czy coś.. :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [świetna postać zatem od razu chcę wątek! skoro wątkie nie króciutkie to może Aiden chciałby być 'właścicielem' Etienet?]

    Etienet V.

    OdpowiedzUsuń
  5. [cieszę się, że postać się podoba :) można też dodać, że przez to Etienet będzie chodzić na treningi choć będą jej mówić, że to by lepiej przyjęło się defentum, zaczniesz?]

    Etienet V.

    OdpowiedzUsuń
  6. [to czekam do jutra ;))]

    Etienet V.

    OdpowiedzUsuń
  7. Poprawiając brązowy pas z narzędziami, który dumnie opinał się na jej biodrach, skinęła głową. Za każdym razem otrzymując zgłoszenie od Skłodowskiej-Curie była jednocześnie podekscytowana i przerażona. Uwielbiała grzebać przy maszynach i całkiem nieźle jej to wychodziło, ale Santa Maria była na tyle skomplikowanym konstrukcyjnie urządzeniem, że Sawyer czuła się nieco niepewnie. Obawiała się iż nie podoła zadaniu, a ludzie dookoła zaczną wytykać ją palcami, zastanawiając przy tym co ona właściwie tutaj robi. Podczas gdy opinia innych obchodziła Sawyer mniej niż nic, świadomość źle wykonanej roboty prawdopodobnie męczyłaby ją do końca życia. Starała się jednak nie popadać w paranoję i z teatralnie stoickim spokojem wsunęła kartę do czytnika by otworzyć przejście na mostek. Od razu tego pożałowała, gdyż nawet aktualnie stojącego tyłem wszędzie poznałaby tego mężczyznę. Nie wydawała się zdziwiona jego widokiem, zauważyła go już wcześniej, podczas kursów przygotowawczych, chociaż on zdawał się nie zwracać na Sawyer nawet najmniejszej uwagi. Było to kilka lat przed podróżą, a w barze panował półmrok... Na dodatek był znacznie bardziej zainteresowany jej przyjaciółką, więc nie wywołało to w niej większego zaskoczenia. Istotne, że ona miała nieco lepszą pamięć.
    - Nie umiecie korzystać ze sprzętu na tyle umiejętnie by działał sprawnie chociaż przez tydzień? - mruknęła chłodno, kucając przy desce rozdzielczej. Otwierając płytę prowadzącą do sieci obwodów całego pomieszczenia, starała się ignorować łącznika spoglądającego jej przez ramię. Odwróciła się w jego stronę jedynie na chwilę, by móc posłać mu spojrzenie z gatunku „pięć kroków dalej, albo dostaniesz spawarką laserową”. Aidan, bo chyba tak miał na imię, musiał mieć zapewne duży problem ze zrozumieniem dlaczego ta obca dziewczyna zachowuje się w stosunku do niego tak nieuprzejmie. Sawyer nie miała jednak czasu ani ochoty na wyjaśnienia czy pogawędki, więc zajęła się pracą. Usterka nie była poważna, więc gdy tylko Roslin zrozumiała w czym problem, lęk wyparował pozwalając by irytacja w pełni zajęła jego miejsce. Istniała szansa, że poza ładną buźką łącznik posiadał choć krztę dedukcji, której w tym momencie przydałoby mu się użyć.
    - Jakiś kretyn rozregulował maszty antenowe, przez co modulator szedł na inną częstotliwość – powiedziała w końcu, nie oczekując, że mężczyzna udzieli jej satysfakcjonującej odpowiedzi przyznając się do bycia tym kretynem. Sawyer Roslin nigdy nie cechowała umiejętność doskonałej współpracy z innymi, ale Aidan Walsh już zdążył się o tym przekonać.

    OdpowiedzUsuń