środa, 19 czerwca 2013

. . .


L O O K ,
T H E  S T A R S A R E   E V E N   B R I G H T E R
C O N T R A S T E D   B Y   T H E   N I G H T
 

Czasem budzi się w środku nocy, a oddech grzęźnie jej w gardle. Uświadamia sobie wtedy, że najlepszym uspokajaczem na skołatane nerwy po nagłym przebudzeniu jest świeże, orzeźwiające powietrze. Szukając po omacku włącznika lampki stojącej na etażerce przypomina sobie, że jest przecież w pieprzonym kosmosie. Szybko odzyskuje więc oddech i znów kładzie się spać wmawiając przy tym, że podjęła dobrą decyzję.
. . .
Naturalną potrzebą człowieka jest komplikowanie własnego życia, jakby już samo w sobie nie było wystarczająco pokręcone. Ludzie lubią uprzykrzać sobie wieczory zastanawiając co by było, gdyby... Bo są to na tyle inteligentne istoty by wiedzieć, że każdy krok, każdy wybór, każdy gest niesie za sobą określone konsekwencje i w większym lub mniejszym stopniu kształtuje ich przyszłość. Co by było, gdybym potrafiła śpiewać? Co by było, gdybym lubiła nosić sukienki? Co by było, gdybym wtedy powiedziała „nie”? Są to jednak na tyle głupie istoty, że zastanawiającą trudność sprawia im przyswojenie iż nigdy nie uzyskają odpowiedzi, a jedyne co mogą to snuć domysły. 
Sawyer Roslin niewątpliwie jest człowiekiem propagującym prosty i nieco hedonistyczny styl bycia. Nigdy nie przywiązywała dużej wagi do niczego, więc bez żalu pozostawiła mieszkanie w Rio de Janeiro, przyjaciół, o których tylko czasami zdarza jej się myśleć i życie, które do tej pory wiodła. A wszystko po to by wyruszyć na przygodę, o której wielu marzyło od dawna. Wystarczyła jej niewielka walizka z płytą The Dubliners, talią kart i kilkoma ubraniami w środku.
Otrzymując dyplom mechaniki kwantowej uniwersytetu Sao Paulo nie spodziewała się, że kilka lat później znajdzie się w załodze statku kosmicznego wyruszającego na podbój nowej planety. Dokładnie trzy dni zajęło jej bezowocne wpatrywanie się w papiery zanim ostatecznie nie podpisała zgody i nie wysłała dokumentów do AKNZ. Nie żałuje, wręcz przeciwnie, nadal pozostaje przy tym, że jest wielką szczęściarą mogąc pracować przy obwodach, urządzeniach i tak zaawansowanych technicznie maszynach. Warsztat na Santa Marii to miejsce, w którym bez strachu mogłaby umrzeć, bo jeśli niebo istnieje to wygląda dokładnie tak samo.

W I T H  
T I R E D   
M I N D S  , T I R E D  S O U L S
W E   S L E P T

M E C H A N I K   K W A N T O W Y 
D W A D Z I E Ś C I A   O S I E M   L A T

B R A Z Y L I J K A   Z   P O C H O D Z E N I A 

________________________________________________________________________________
Dzień dobry.
Znając życie karta przejdzie przez wiele modyfikacji, mam tendencję do częstych zmian zdjęcia. Wiem, że wyszło dość krótko, ale wkrótce dodam i uzupełnię zakładki, więc jeśli ktoś poczuł niedosyt - niech będzie spokojny. Lubię wątki długie i średnie, lepiej idzie mi zaczynanie niż wymyślanie, ale jak ładnie poprosicie to wytężę umysł. Mam nadzieję, że postać ujdzie i będziemy się dobrze bawić. Na gifie Lyndsy Fonesca, a cytaty należą do Jane's Addiction oraz Explosion In The Sky. Dziękuję, zapraszam do wątków.

9 komentarzy:

  1. [To ja się przywitam pierwsza, chociaż jeszcze walczę z kartą xD Jak już w końcu szanowny senior Truman się pojawi, to nie odpuszczę wątku z Sawyer! :)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Z niecierpliwością czekam na Pana Legendę! Spożytkuję oczekiwanie na wymyślenie wątku, gdyż również nie mogłabym go sobie odpuścić. W końcu to senior Truman.]

      Usuń
    2. [o! o! o! to bardzo dobry pomysł! Myśl i ja tez pomyślę i stworzymy wspólnie coś epickiego! :)]

      Usuń
  2. [Bardzo chętnie przystanę na to, że już się znają z kursów, bo jakos ogólnie wolę ja bohaterowie znają się wczesniej xD! Mam nawet całkiem sympatyczne okoliczności poznania się.. xd Mogli siedzeć obok siebie na kursach, Truman mógł mieć odczyt dotyczący życia poza Ziemią, Sawyer nie wiedziałaby że siedzi obok TEGO Trumana przez co palnęłaby coś w stylu: omójboże.. jakiś tragiczny referat będzie, kogo to obchodzi? blebleble xD Od tej pory mają świetny kontakt, a Truman wciąż jej powtarza, żeby jadła zielone warzywa bo nie urośnie... xd Ot taki drobny pomysł.. xD]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Pasuje mi jak najbardziej!!!!! :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wydaje mi się, że są na siebie skazani, więc (to też mi się wydaje) muszą mieć już jakiś stosunek do siebie. Zdecydowaliśmy z Carlosem, że on będzie uważał Sawyer za małą dziewczynkę. Taką nastolatkę, na którą trzeba cały czas uważać, bo zwinie ci kluczyki od samochodu i wymieni silnik. Wątek może być na początek prościutki. Jedna maszyna okazuje się mieć drobną usterkę techniczną, ale po naprawieniu tej usterki taka sama pojawia się w innej części statku. I znów.]

    Carlos Ripley

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Zgodzi się na to, z pewnością - bycie czyimś ulubionym kolegą jest chyba fajne z zasady. Zakładam, że Manny raczej nie będzie łaził za Sawyer i męczył ją swoją obecnością, ale myślę, że pracować im się będzie razem w porządku.
    Jeśli chodzi o sam wątek, nie przychodzi mi do głowy nic oryginalnego... ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Pomysł mi się podoba, a Saw jest tak urocza, że aż zacznę wątek. Daj mi minutę.]

    OdpowiedzUsuń
  7. Często, kiedy potrzebował samotności, zaszywał się w swoich ciasnych czterech ścianach lub wędrował pustymi korytarzami pokładowymi. Częściej zdarzało mu się to drugie, z racji wrodzonej nienawiści do ciasnoty. Nie miał nigdy wykrytej klaustrofobii. Gdyby ją miał, prawdopodobnie nigdy by tutaj nie trafił. Po prostu myślenie wymagało u niego chodzenia. A chodzić od łóżka do szafki się nie dało, przynajmniej nie na dłuższą metę. Dlatego samotne chwile, w których skupiał się tylko na własnych myślach, odbywał na opuszczonych, nieużytkowanych, zimnych jak cholera korytarzach pomiędzy wielkimi pomieszczeniami, które raczej przeznaczono na trzymanie sprzętu i zapasów niż ludzi.
    Kontrastem do takich momentów była praca na mostku. Panował tu względny spokój, a jednak ktoś co chwila wchodził, wychodził, wydawał komunikat, przychodziły wiadomości. Tym ostatnim zajmował się właśnie Aiden, z racji stanowiska. Dzięki Bogu, że szefostwo ustaliło szybkie zmiany. Inaczej zwariowałby, słuchając głupich gadek o niczym. Po przebudzeniu rozmawiano zazwyczaj o tym, co będzie, gdy dolecą. Póki co, ten temat się już znudził. Ale powróci, na pewno powróci, bo to przecież ich cel. A ci ludzie tylko czekali, aż pierwsi dopadną nowej planety. To poniekąd będzie spełnienie również jego marzeń. On entuzjazm przekładał jednak na pracę. Momentami nużącą, momentami swobodną. Dziś jednak, praca dała mu mocno w kość.
    - Wyślij raport z dzisiejszego dnia, standardowa procedura, Walsh - rzucił któryś z dowodzących, przechodząc obok niego i życzliwie, ale z widocznym pośpiechem, klepnął jego ramię.
    Spróbował. Ustawił komunikat, wpisał wszystkie przebyte współrzędne, dołączył wiadomość od kapitana, wszystko było gotowe do wysłania sygnału.
    - Cholera, co jest... - mruknął pod nosem, zerkając na odmawiającą posłuszeństwa maszynę. Na nich kompletnie się nie znał. Przynajmniej nie na tyle, by po sprawdzeniu podpiętych kabli stwierdzić, co jest nie tak. - Kapitanie, połączenie będzie nawiązane potem, sekundę.
    Przełączając sygnał na wewnętrzny, który dzięki Bogu działał, nacisnął przy uchu słuchawkę.
    - Tu mostek, porucznik Walsh, proszę o przysłanie mechanika do sprzętu, odbiór.
    Oparł się wygodnie, rozsiadając na krześle i strzelając palcami przy przeciąganiu się. W słuchawce zabrzmiał czyjś niski głos.
    - Przyjęte, kogoś zaraz przyślemy.

    Aiden

    [Słabo, nie? :/ Soróweczka.]

    OdpowiedzUsuń