piątek, 21 czerwca 2013

I WANT IT ALL AND I WANT IT NOW


D A L L A S  S O L O
4 lipca 2006  |  Houston, mamy wała  |  król androidów  |  krótko z przodu, długo z tyłu

beer-pong, anybody?    you can't hate me, I'm adorable    because fuck you, that's why    keep on dreaming my scandalous life    a little less conversation, a little more action, please  ◉  keep calm and drink wine  ◉  let's see how intoxicated I can get  ◉  let's do it how they do on Discovery Channel  ◉  thanks from the mountain  ◉  The Universal Pregnancy Law  ◉  I like him, he says Okey-Dokey  ◉  let's break the first ice-creams  ◉  hello, my name is Potato  ◉  my dad was killed by ninjas, need money for karate lessons  ◉  this is how we do it on the swamp  ◉  what is Earth!  ◉  so tropicana!  ◉  peace, love & food

Dallas przyfrunął tu z lat osiemdziesiątych i nie ma zielonego pojęcia, cóż to takiego to wyczucie stylu dwudziestego pierwszego (a nawet drugiego) wieku. Wychował się w hipisowskiej komunie, chociaż te podobno już dawno nie istniały i zachował swój wieśniaczy akcent człowieka z Texasu. Jego tata był pijany (a pewnie nie tylko pijany), kiedy rejestrował narodziny swojego jedynego syna, więc imię dostało mu się wyjątkowo przypadkowe. Ale Dallas brzmi dobrze - po amerykańsku i blisko jego sercu hipisowskiego kowboja. Sam Dallas nie wie, jakim cudem udało mu się wyjść na ludzi, ale skończył studia z wyróżnieniem i obronił doktorat, tworząc przy okazji zalążek tych cudów, które powstawały później. Na propozycję dołączenia do załogi tego cudownego przybytku, na którym się aktualnie znajdujemy, przyjął głównie dlatego, że naoglądał się w życiu za dużo filmów science-fiction z dwudziestego wieku i przypomniał sobie o dziecięcych marzeniach przejęcia posady po Mistrzu Yoda. Niestety, nie potrafi używać popieprzonej składni. I nie jest zielony, a zapas zielonej farby akurat się na Matce Boskiej skończył. Dlatego też robi to, co potrafi najlepiej - bawi się w mechanika, tworząc przyjemne dla oka, ucha i innych zmysłów bioniczne stworzenia. Jeśli ktokolwiek chce robić z nim interesy, niech przyniesie whiskey i winyle z prehistoryczną muzyką, a Dallas przehandluje nawet własną nerkę. Chyba przydałaby mu się transplantacja wątroby i, w następnej kolejności, przeszczep osobowości, bo inaczej wszystkie androidy tego dziwnego, ograniczonego do międzygwiezdnego pojazdu, świata będą tak samo mendowate jak ich twórca, a to wcale nie wróży najlepiej. Dallas nie przychodzi na czas, zdecydowanie za mało kwestii w ogóle go obchodzi, nie zna umiaru i nie potrafi trzymać języka za zębami. Nie narodził się jeszcze człowiek, który nie chciałby mu czasem przywalić w ten głupi łeb. 


czwartek, 20 czerwca 2013

The stars


Ella Schaeffer
Asystentka Gastronomiczna
24 lata
Bahranka


   Niechętnie mówi o sobie, do tego stopnia, że wszyscy bardziej ciekawscy uczestnicy lotu pierwszą noc po jej przybyciu spędzili na przeglądaniu jej papierów, z których - szczerze powiedziawszy - też nie dowiedzieli się zbyt wiele. Podczas gdy inni wspominają z nostalgią lub niecenzuralnym słowem na ustach dawnych znajomych, ona tylko słucha w milczeniu, serwując towarzyszom przygotowane z ogromną starannością porcje obiadowe. Zapytana o życie przed misją najczęściej spuszcza wzrok i opowiada jakąś historyjkę o wielodzietnej rodzinie albo niezdolnym do wyrażania uczuć ojcu, próbując ukryć doskonale widoczne zmieszanie.
   Dokumenty mówią, że jest jednym z najmłodszych uczestników lotu. Nie znaczy to wcale, że jest tutaj najsłabszym ogniwem lub że znalazła się tu przez przypadek. Choć wie o tym niewiele osób, Ella potrafi przyrządzić niemal każdą potrawę. Bez mieszania akcentów mówi w języku angielskim, francuskim i rosyjskim, poza tym jest - jak na kobietę w jej wieku - niezwykle silna, posiada też ponadprzeciętne zdolności manualne. Trzeba jednak przyznać, że pomimo starań bardzo często nie jest w stanie poradzić sobie sama; zdarza się, że zupełnie banalna rzecz, czynność wielokrotnie powtarzana i bardzo dobrze jej znana nagle sprawia jej ogromną trudność; czasem (naprawdę bardzo rzadko) zapomina o czymś bardzo ważnym, wywołując spore zamieszanie. Zawsze po czymś takim pokładowy geniusz zabiera ją do swojej kabiny, jak mówią inni - na dywanik, a co się tam dzieje, biorąc pod uwagę dobiegające z pokoju krzyki i szlochy, można się tylko domyślać. W każdym razie Ella wychodzi stamtąd nieco przybita, wywołując falę współczucia wśród towarzyszy. Dwa razy w ciągu doby bierze jakieś pigułki, mające - jak mówi - podwyższać jej sprawność intelektualną i fizyczną, i faktycznie, bez nich krąży po całym dostępnym terenie niczym pierwszej klasy zombie. Na całe szczęście żadna z tych niedoskonałości nie jest aż tak poważna, aby dyskwalifikować ją jako członka załogi; koniec końców, jest tylko pomocnicą kucharza, a na tym stanowisku bycie ideałem nie jest wymagane.
   O ile nie pełni ważnej funkcji jako specjalistka, o tyle jako członka tej małej kosmicznej społeczności jej rola wydaje się być nieoceniona. Razem z upichconymi w tajemnicy przed kucharzem ciastkami (dieta nieodpowiednia dla członków załogi oraz karygodne marnowanie zasobów!) podaje towarzyszom uśmiech i słowo pocieszenia, gdy jest ono niezbędne. Nie wtrąca się w nieswoje sprawy, a w razie potrzeby będzie słuchać godzinami o szczurku, który został gdzieś tam na ziemi i pewnie teraz z tęsknoty piszczy wniebogłosy. Niemal nigdy nie podnosi głosu i niemal nigdy nie wpada w panikę. Na przekór wszystkiemu i wszystkim uparcie twierdzi, że misja zakończy się sukcesem i bez względu na to, co będzie potem, wszyscy jej uczestnicy będą zadowoleni. Choć nie można się z nią napić, a każde pytanie o dyndający na jej szyi drewniany wisior zbywa uśmiechem, ludzie raczej ją lubią. W obecnym położeniu każdy, kto w jakiś sposób czyni twoje życie przyjemniejszym, jest twoim przyjacielem.

___

Postać trochę (bardzo) tajemnicza, ale tak na razie musi być. Mam nadzieję, że to coś powyżej nie jest aż tak beznadziejne. Zapraszam do wspólnej zabawy; Ella nie robi niczego, co mogłoby dla kogokolwiek być nieprzyjemne, zatem nie ma się czego bać. Mogę zaczynać. 
P.S. Cytat pochodzi z piosenki, która jest w tym cytacie ukryta. Tak, niezbyt pasuje. Tak, nie miałam pomysłu na tytuł. Tak, kiedyś go zmienię.
O fizyce na pewno wiem tyle, że człowiekowi na brzegu 
czas upływa szybciej niż człowiekowi na łodzi, szczególnie 
kiedy człowiek na łodzi pływa z żoną.
W. Allen




O F I C E R   N A U K O W Y


W wieku około trzech lat trafił do sierocińca, gdzie ochrzczono go Richardem, nadano datę i miejsce urodzenia oraz wrzucono w kłębowisko jemu podobnych młodych-zbuntowanych. Szybko się tam odnalazł, jednak nigdy nie zaakceptował nowej tożsamości (wolał swoją wersję, jakoby kosmici zrzucili go z nieba, by uratował Ziemię) i nie zaniechał przedstawiania się jako McFly. Według opiekunów tylko raz zachował się poprawnie – przy pierwszym spotkaniu z panem i panią Morris. Na swoje szczęście przypadł staremu małżeństwu do gustu i resztę dzieciństwa spędził w spokojnej i radosnej atmosferze New Jersey. Morrisowie pokochali słodkiego mądralę, ich nieufność wzbudzał jedynie trudny do zidentyfikowania akcent. Potem była szkoła, studia i w końcu praktyki w NASA. Ma miłe życie i wbrew wszystkim bezsensownym decyzjom pragnie, żeby takie pozostało. Każdemu przedstawia się innym imieniem, każdego dnia zmienia narodowość. Skoro ma ochotę mówić z australijskim akcentem – kto mu broni? Jednymi stałymi w jego życiu są ateizm i fizyka. Swój wiek uważa za dojrzały, w końcu jest już sporo po trzydziestce, i ma wrażenie, że lada moment złapie go kryzys wieku średniego. Jeszcze za szczeniaka uzależnił się od napojów izotonicznych i zawsze ma przynajmniej jeden pod ręką. Nie potrafi znieruchomieć. Zbyt dużo naczytał się o fotonach, ostatecznie uwierzył, że również zniknie, jeśli przestanie się poruszać. Tak więc bez przerwy kiwa się, wygina palce, gryzie ołówki lub odgarnia włosy z czoła. Wszystkie te czynności w jakiś magiczny sposób pomagają mu się skupić, ale tylko wtedy, gdy faktycznie chce się skupić. Trzeba przy tym dodać, że mimo ogólnego roztargnienia jeśli już McFly się za coś zabierze – działa całkiem sensownie. Jego największą namiętnością od zawsze była nauka, konkretniej badanie natury obiektów mikrofizycznych, z których faworytami zdecydowanie są wspomniane wyżej fotony. Za ich bezczelne nieposzanowanie zjawisk fizycznych i nie tylko. Fononom przykładowo również nie ma nic do zarzucenia. Chętnie wymyśliłby jakiś skrót do dualizmu korpuskularno-falowego (DuKFa...?), jednak nie miał do tej pory okazji się nad nim zastanowić. W sumie byłby zadowolony i z miana zwyczajnego naukowca, ale nie ma zamiaru się z nikim o to kłócić. Jak każdy uwielbia dostawać prezenty, szczególnie w formie czekolady, więc jeśli ktokolwiek czuje potrzebę ofiarowania mu jej (mechanik chociażby) – proszę się nie krępować.

Poza tym niespecjalnie przejmuje się brakiem informacji o swoim pochodzeniu, ma problemy z uznaniem czyjejś racji a za najzabawniejszą rzecz na świecie uważa przywiązanego do siebie przez defentum bosmana. Czas wolny najchętniej spędza w grupie, siedząc gdzieś na uboczu i gapiąc się na innych lub udając, że czyta coś wybitnie mądrego. 



Fizyka jest jak seks: pewnie, że może dawać 
jakieś praktyczne rezultaty, ale nie dlatego to robimy.
R. Feynman


b e z s t r o n n o ś ć   |   i z o t o n i k i   |   r o z t a r g n i e n i e 
o g r y z i o n e   o ł ó w k i   |   e m o t y w i z m   |   n a u k a

__________________________________
Spieprzyłam? Mam nadzieję, że jest znośnie.
W każdym razie kłaniamy się w pas i
zapraszamy do wątków!

Posibilities.



| Lat, teoretycznie, trzydzieści trzy | Ten zabawny |
| Nic nie jest niemożliwe | Może być, ewentualnie, mało prawdopodobne |
| Anglik z akcentem |
| Nie martw się - to, w zasadzie, miało odpaść |Nigdy za dobrze się nie trzymało, w każdym razie | 
  | Lądowanie awaryjne |
| Siedem stłuczonych szklanek |
| Brak planu | ...Nie, ale zupełny brak planu |
| Będziemy improwizować |
| Manny Kirk |



Name’s Manfred… Theoretically.

Nic nie jest niemożliwe, budzenie się co dzień ze świadomością, że nie zobaczysz dziś błękitnego nieba jest całkowicie do zniesienia, a w kwantowe podróże w czasie wierzyć nie trzeba, bo ty jeszcze to wszystkim kiedyś udowodnisz. Poza tym, bezinteresowna pomoc jest fajna, poczucie humoru też jest fajne, głupawy uśmiech posyłany do każdego po kolei jest fajny i trybiki są fajne. Trybiki są najfajniejsze.

Łażenie za ludźmi krok w krok jest w porządku, dopóki nie wyskoczą na ciebie z pięściami, bo bronić się nie umiesz. Nieporadność życiowa ci nie przeszkadza, nie licząc rozbitych szklanek i powietrza, które cały czas podkłada ci nogę. Najwyraźniej zadarłeś z powietrzem za młodu. Lubisz swój akcent, bo chociaż trochę przypomina ci o domu.
Improwizacja to najlepszy plan na życie.


"You know what I always say about plans?"
"What?"
"That I don't have one!"


Możliwości są nieograniczone. Możliwości, niczym Manfred, zaczynają się na M. Poza tym, macie chyba ze sobą niewiele wspólnego. 

Nie ma co spodziewać się po tobie genialnych, filozoficznych wywodów, nie będziesz się więc również rozwodził na temat Możliwości. Ty wiesz, że wszystko jest Możliwe. Nikomu nie musisz nic udowadniać.
 
Możliwości, jako słowo, samo w sobie, brzmi ładnie – Manfred według niektórych też brzmi całkiem nieźle, co nie zmienia faktu, że preferujesz „Manny”.

Jesteś pokładową złotą rączką, co daje całkiem sporo Możliwości. Możesz wchodzić, gdzie chcesz, robić, co chcesz, mógłbyś, w zasadzie, doprowadzić do katastrofy krążownika międzygalaktycznego Santa Maria i nikt by cię nie obwiniał. Nie skorzystasz jednak z tej Możliwości.

"It's not. Except it is! Except it isn't! Depends on your angle!"

Jesteś gościem, który lubi ludzi i większość swojego czasu z ludźmi spędza.  Jesteś gościem, który lubi ludziom pomagać i robi to, kiedy tylko nadarzy się okazja. Jesteś gościem, który od zawsze ma swój własny punkt widzenia. Pomagasz technikom – pewna część ciebie wierzy, że wiesz więcej od nich, a jesteś przekonany, że masz znacznie więcej doświadczenia. Ale to jest tylko twoja sprawa. Nie mieszasz się, zostajesz nieco w cieniu – nie przeszkadza ci to. Wszyscy cię lubią, wszyscy cię znają i jeszcze nikomu się nie naraziłeś – pozostawanie w cieniu ma swoje plusy. Lubisz pozostawać w cieniu – robisz to na tyle umiejętnie, że mimo teoretycznego niemieszania się w sprawy innych zawsze zostajesz zauważony. 
Wszyscy cię znają. Nikt cię nie nienawidzi.


Wierzysz w teorię kwantowych podróży w czasie i w Możliwości. Bo Możliwości, niczym kombinacje prawdopodobnych zdarzeń losowych, są nieograniczone.

_____
Karta jest króciutka, mam w planach dopisać tu jeszcze ze dwa akapity. W ogóle mam wrażenie, że wyszedł z tego jakiś straszny bełkot, ale przysięgam, że to tylko przez okrutną temperaturę i zbyt wczesną porę. Mam nadzieję, że doszczętnie nie zniszczyłam postaci.
Poprawię jeszcze tą kartę, obiecuję. Jest fatalna. Ale nie mogłam się powstrzymać - spieszyło mi się, żeby już dołączyć.
Nie lubię zaczynać, choć bezsenność czasem pomaga w myśleniu - mogę się wysilić, jeśli ktoś ładnie poprosi. 
Jeśli klikniecie w mój bloggerowy nick, gdzieś tam powinien się wyświetlić numer Gadu Gadu - zapraszam, nie gryzę, tak się łatwiej dyskutuje o wątkach.
Dzień dobry. W zasadzie, jestem fajna.
 Allons-y!

One day I'll fly away.


W I E K: 28 LAT    D A T A  U R O D Z E N I A: 23 LIPCA
N A R O D O W O Ś Ć: AMERYKANIN 
 S T A N O W I S K O: ŁĄCZNOŚCIOWIEC 
R A N G A: PORUCZNIK
__________________________________________________

     Żadna praca nie hańbi. Nie ważne, czy zarabiasz po szkole jako dostawca pizzy, czy próbujesz szczęścia przy śmieciarce, bo nie starczyło ci kasy na studia, a oceny były na tyle wysokie, byś dostał pochwałę, ale stypendium już nie. Człowiek walczy o przetrwanie, kosztem wszystkiego i wszystkich, to ma zapisane w swojej naturze. Szczególnie człowiek pokroju Aidena Rogana, który nigdy nie przybrał biernej postawy. Nie kiedy firma rodziców bankrutuje, a dwójkę braci trzeba wyżywić. Ludzie dziwili się i załamywali, że taki mądry chłopak podejmował się takich zajęć. Babrał się w śmieciach, latał po mieście z zapakowanymi pizzami, stał długie godziny przy fastfoodowej kasie. A mógł zajść tak daleko
  
   Zaszedł. Matka kazała spróbować, więc po roku złożył papiery na studia i udało się. Dowiedział się masy zbędnych rzeczy, które nigdy w życiu mu się już nie przydadzą. Dniami łaził na wykłady, wieczorami zakuwał, nocami pił i szlajał się z różnymi dziewczynami. Aż przyszedł ten okres, w którym przyznawali stypendia. Jedno z nich mogło trafić do Aidena, ale znów przeszło koło nosa. Ci wszyscy niziuteńcy okularnicy, z tłustą grzyweczką i koszulą w spodniach okazali się lepsi. Ale NASA potrzebowała ludzi, którzy poradzą sobie ze sprzętem, jednocześnie nie padając po dziesięciu pompkach. Dlatego polecili jego. I to osobiście uważa za cud. 

    Niezbyt wiele osób zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę z Aidena marny jest naukowiec. Pozycja łącznościowca była idealna, by pewne osoby mogły wcisnąć pewną osobę na pewny statek, który leci podbijać nowe światy. Kosmos, obce formy życia, podboje - to drażliwe tematy dla pewnych organów rządowych. Mówią, że zimna wojna skończyła się dawno, dawno temu. Ale to dobra śpiewka dla tych, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, co chodzi po głowach pewnym rządom pewnych państw. Stany Zjednoczone zawsze chciały zachować status mocarstwa. Międzynarodowa załoga, jakoby szczytny cel im nie przyświecał, może stanowić zagrożenie. Nie, to nie uprzedzenia i wielkie ambicje. To państwowy rodzaj zapobiegliwości. Bezpieczniej dać młodego łącznościowca, wymazać z jego kartotek współpracę z Departamentem Obrony, podkreślić staż w NASA i wysłać go pod zmienionym nazwiskiem w kosmos. Statek ma swoje misje, on ma swoje. Pierwsza - nie dać się odkryć. Druga - nie robić nic, co zaszkodziłoby ogólnym celom całej załogi. Trzecia - pilnować podejrzanych gostków. A nóż widelec jakieś państwo będzie miało na statku szpiega, który nie będzie miał tak dobrych intencji. 

    Tajemnice tajemnicami, ale taka podróż to przecież ucieleśnienie marzeń każdego chłopca. Bez względu na wszystko, jest częścią załogi. Jako jeden z łącznościowców (jakkolwiek głupio na nazwa nie brzmi), oficjalnie kontaktuje się z ziemską załogą oraz odpowiada za połączenia dowództwo - pracownicy - pasażerowie. Nie byłoby tak łatwo, gdyby nie wrodzona zdolność do nawiązywania znajomości. Może nie jest gwiazdą załogi, ale przynajmniej wie, jak nie dostać od nikogo w mordę. Bo bić to on się nie lubi, chociaż umie - taka fucha. Kondycja też musi być, więc po godzinach można go spotkać na krótkich treningach czy załogowych rozgrywkach sportowych. Na przykład koszykówki - jako prawdziwy Amerykanin kocha ten sport. Szkoda tylko, że jest biały. Biali nie potrafią skakać. 

    Jest sporo rzeczy, o których nie wie. Że jego matka zdradzała ojca. Że rodzice wcale nie byli zachwyceni jego lotem w kosmos, jedynie udawali tę całą radość. Że zaciążył tę biedną laskę po pijaku na imprezie, a ta nawet mu nie mówiąc, usunęła ciężę. Ale jest też mnóstwo innych spraw, których jest świadomy. Że koledzy z załogi wcale nie będą szczęśliwi, gdy wyda się jego prawdziwa fucha. Że nie przeżyłby dnia bez rzucenia dziwnym żartem. Że bierze udział w przedsięwzięciu, które raz na zawsze może zmienić los całej ludzkości. 

   Aiden Walsh nie jest człowiekiem współczującym, ale jest człowiekiem życzliwym. Nie ma w zwyczaju podrywać wszystkiego, co ma ładną buźkę i cycki, ale kobiety są dla niego idealnym ubarwieniem szarej rzeczywistości. Uwielbia chipsy, bo kto ich nie lubi, a za młodu nauczył się nie ufać nikomu. W jego żyłach płynie jedna czwarta walijskiej krwi i jedna czwarta kanadyjskiej. Można zaserwować mnóstwo innych bzdur i pierdółek, ale i tak nie wiesz, co w tym wypadku jest prawdą, a co zwykłą przykrywką. Po prostu daj mu robić swoje. Nikt nie lubi, kiedy ktoś wchodzi mu w drogę. Aiden dodatkowo nie lubi być zbytnio zauważanym. W końcu cieniom najlepiej w cieniu. 

__________________________________________________

Rany bościu, to nie jest best karta eva - aż widać zaległości .. Ale nie wiem czemu, jakoś polubiłem Aida. Wącić lubię, byle nie nudno i nie króciuteńko. Na powiązania też chętny, także mówić od razu. Zacząć zacznę, wymyślić wymyślę, ogólnie coś za coś. Tytuł nijaki, po prostu chodził mi po głowie. No, już. Koniec gdybania. Pobawmy się.

I S O M E T I M E S W O N D E R

W H E R E   DO   W E   G O   F R O M   H E R E ?
       
Numer identyfikacyjny siedem-zero-dziewięć-dwa-siedem, Carlos Ripley. Hasło dostępu? Nie potrzebuję hasła dostępu, maszyno. Wyślij parę impulsów do komputera nadrzędnego, ona ci powie to samo. Musisz być jakimś nowym podzespołem... Potem przyślę kogoś, żeby wgrał ci niezbędne informacje o ludziach, których musisz przepuszczać przez te drzwi bez względu na wszystko. Zresztą w końcu sama nauczysz się ich rozpoznawać. My, technicy jesteśmy bardzo niecierpliwi, bo zawsze jesteśmy gdzieś potrzebni. To wielki statek i ciągle coś się psuje. Kiedyś dołożymy ci parę sztucznych neuroprzekaźników więcej i załapiesz zależność.
Numer identyfikacyjny siedem-zero-dziewięć-dwa-siedem, Carlos Ripley. Urodzony osiemnastego listopada dwa tysiące czwartego roku. Gdzie? Według szacunków gdzieś między Stanami Zjednoczonymi a Oceanem Spokojnym. Meksyk, kawał kraju, głównie poncho i tortille. Gdybyś nie był maszyną, zrozumiałbyś żart. Tamten Meksyk to nie było to, co teraz. Jak dużo wgrali ci historii ludzkości? Za mało. To sprawdź sobie tylko, czym były zielone karty. Pomyśl, że ja... Wiesz co? W wami, maszynami, jest ten problem że nie myślicie. Zezwolenie dostępu. Nareszcie! Myślałem, że tu zardzewieję.
  I  T H I N K  I  S H O U L D   S P E A K   N O W
I   C A N ' T   S E E M   T O   S P E A K  N O W 
 Numer identyfikacyjny siedem-zero-dziewięć-dwa-siedem, Carlos Ripley. Aranżer wtórny przestrzeni obwodowo-mechanicznych, tak. Mam nawet taką koszulkę, napis ładnie rozwija się na klatce piersiowej. To był najdłuższy eufemizm od słowa „mechanik” jaki udało mi się wymyślić. Nie chciałem wyglądać ubogo przy gościu od dualizmu falowo-korpuskularnego. Nawet jeśli ja mam prawie dwa metry wzrostu, a on metr siedemdziesiąt w kapeluszu. Możesz szybciej weryfikować? Mam pilne wezwanie. To nie była prośba, to był rozkaz. Jestem mechanikiem. Jak zdejmę twoją obudowę i wywalę połowę części ze środka, nikt nie piśnie, bo się nie znają. Rozumiesz? Sam Jefferson nie pomoże.
Numer identyfikacyjny siedem-zero-dziewięć-dwa-siedem, Carlos Ripley. W więzieniu karmili nas lepiej. Za niewinność, jak każdy. Miałem piętnaście lat i byłem nielegalnym emigrantem. Tacy, jak ja często razem z braćmi obrabiają samochody. Nic z tego. Nie miałem brata. Za to podczas odsiadki obrobiłem Amerykę z jakiejś jednej milionowej programu edukacji. Nie, żeby to było moje marzenie. Jakby to powiedzieć, miałem fach w ręku.
Numer identyfikacyjny siedem-zero-dziewięć-dwa-siedem, Carlos Ripley. Jestem czysty jak łza. Dawno już wymazano mój wyrok z kartotek, a dyrektor więzienia powiedział, że jest zaszczycony, bo podałem mu rękę. Ludzie z Astronautycznego Kongresu się tym zajęli, chociaż połowa pewnie potem źle spała. Nie mogli puścić w kosmos kryminalisty. Nie mogli nie puścić gościa, który przypadkiem poskładał im prototyp silnika kwantowego, nie wiedząc, czym jest silnik kwantowy. Dzisiaj wiem, ale jesteśmy już w momencie, który można określić jako „sto rezonansów i testów psychologicznych potem”. Z moją głową wszystko w porządku, po prostu mam zmysł praktyczny. A wnuki ludzi z AKNZ pewnie śpią spokojnie. Po siedemdziesięciu latach każda wina przestaje się liczyć. Chyba, że z premedytacją zamordowałeś miliony ludzi. Ale to już nie ja.
Y O U   N E V E R   T A L K   T O  M E 
W H A T  A R E  Y O U   F E E L I N G ? 
Numer... No tak, ty tego nie wymagasz. Przynajmniej jedna osoba uznaje te sztywne procedury za jakąś komedię. Wybacz, znów nazwałem cię osobą. Ciągle zapominam, że jesteś jedynie programem komputerowym. Wydajesz się znacznie inteligentniejsza od pozostałych. Mówiąc do ciebie, mam pewność, że słuchasz. Na tym cholernym statku jesteśmy strasznie samotni. Ty, ja, pozostali. Zawieszeni w przestrzeni kosmicznej, zdani na gościa, który równie dobrze może nie istnieć. Nie, żebym wieszczył katastrofę, ale to się może tak skończyć. Właściwie to nie widzę innego wyjścia. Tak, zawsze byłem trochę nieszczęśliwy. Mógłbym malować świetne obrazy, które poruszyłyby duszę. Dusza jest jednak zbyt niematerialna, żeby przejmować się jej poruszaniem. Dlatego jestem mechanikiem, mogę jednym ruchem poruszyć cały statek. To siła, którą powinno się respektować. Praktyczne umiejętności. Jeśli ktokolwiek z nas przeżyje, to ludzie z praktycznymi umiejętnościami. Będę musiał kupić gościowi od dualizmu czekoladki na pożegnanie. Albo od razu wiązankę.
Numer identyfikacyjny siedem-zero-dziewięć-dwa-siedem, Carlos Ripley. Proszę o udzielenie dostępu do biblioteki, sektor czwarty. Tak, wiem, że to nie o robotach.
--------------------------------------------------------------
witam serdecznie; chętna na wątki i na powiązania, Carlos też. Nie jest groźny, tylko lubi myśleć o katastrofach. Cytaty z piosenki Floydów którą prawdopodobnie napisał Stephen Hawking. A nawet jeśli nie, to klimatem i tak pasuje do bloga - Keep Talking. I to jesz najlepsze podsumowanie mojej wypowiedzi. Keep Talking.

środa, 19 czerwca 2013

Wybacz, mam uczulenie na bzdury.




Etienet Viser
28 lat
Konstrukcja i usprawnianie robotów

Skończyła robotykę na uniwersytecie New Jersey, jednak nigdy nie pracowała w tym zawodzie, gdyż jej pasją od zawsze była nawigacja lotnicza. Już od dziecka posiadała dobrą orientację w terenie, a także charakteryzowała ją szybkość działania. Nigdy nie panikowała, studiowanie map przychodziło jej z istną łatwością zatem idealnie nadawała się na nawigatora. Egzaminy, by pracować w tym zawodzie, były niezwykle trudne i skomplikowane; bo kto normalny potrafi przepisywać tekst na laptopa znajdując się w ogromnym bębnie, który z niewiarygodną prędkością obraca się wokół własnej osi?
Jako nawigator lotniczy pracowała dłuższy czas i całkowicie oddawała się pracy, przez co boczny tor zajęły sprawy prywatne, a także rodzina. Szczerze mówiąc Etienet jest pracoholiczką i nie odpuszczała nawet, gdy jej siły były już na wykończeniu, choć z racjonalnego punktu widzenia powinna, dla własnego jak i współtowarzyszy, bezpieczeństwa. Wielokrotnie została wysyłana na przymusowy urlop by mogła "naładować akululatory", nieco odpocząć od wszechobecnej odpowiedzialności i znaleźć trochę czasu na przyjemność, jednak ona wolała trenować na symulatorach czy też po raz kolejny studiować licznie zebrane mapy.
Panna Viser uwielbia aktywnie spędzać czas, a adrenalinę uważa za swoją najlepszą przyjaciółkę dlatego wielokrotnie robiła rzeczy, które niekoniecznie były bezpieczne i legalne. Jest niezwykle ambitna i uparta – musi być tak jak postanowi choćby ziemia się trzęsła, a meteoryty spadały z nieba. Wbrew pozorom jest bardzo optymistyczną jak i kontaktową osobą więc nawiązywanie nowych znajomości przychodzi jej z nie lada łatwością, codziennie natomiast stara się zarażać wszystkich  uśmiechem.
Jak właściwie dostała się na statek? Podróż nie jest spełnieniem jej marzeń, choć w  sumie brunetka z upływem czasu zaczęła postrzegać ją jak przygodę. Pan Lindey – szef jednostki lotniczej - uznał, że dziewczyna stanowczo za bardzo została pochłonięta przez świat lotniczy i całkowicie się w  nim zatraciła zatem mała czy większa odskocznia dobrze jej zrobi. Dopiero, gdy Viser wypełniła wszystkie potrzebne papiery i wsiadła na statek dowiedziała się, że zostanie na niej przeprowadzona swoista terapia, czy jak kto woli, kuracja -  defentum – rzecz jasna, dla niej dobra.
Jest już po trzecim zastrzyku, gdyż jak się okazuje zaaplikowanie płynnej miłości nie jest prostą sprawą. Nie wystarczy raz udać się do lekarza, pozwolić sobie wstrzyknąć prawie przezroczysty płyn do krwiobiegu i po kłopocie. Przynajmniej w przypadku Etienet. Jej kuracja ma trwać dwadzieścia osiem dni w cyklu: trzy zastrzyki przez dwa dni, dzień przerwy, dwa zastrzyki przez dwa dni, dzień przerwy itd. Defentum nie powinno powodować żadnych fizycznych zmian, jednak brunetka została poinformowana o możliwej wysypce, strzykaniu stawów, zaburzeniach snu czy bólu dziąseł. Podobno zdarzyły się wypadki mdłości i migren, jednak jak na razie dziewczyna jest wolna od wszelakich skutków ubocznych podanego wcześniej specyfiku.
Etienet posiada w sobie niestety pierwiastek despotyczny przez co niekiedy za bardzo się rządzi i musi wszystko ściśle kontrolować dlatego nie wyobraża sobie, że po upływie 28 dni będzie całkowicie zależna od jednego mężczyzny. Nie potrafi sobie tego uzmysłowić i nadal przeraża ją fakt, że nie jest jej znana tożsamość przyszłego właściciela. Poprzez fakt, że nawigator potrzebuje pełnej jasności umysłu Etienet będąc uzależniona od kogoś nie będzie mogła wykonywać tego zawodu zatem zajmuje się konstrukcją i usprawnianiem robotów. 

___
witam wszystkich :) przyszły właściciel Etienet rzecz jasna do przejęcia, ktokolwiek chce podwładną i nie ma słomianego zapału, a także lubi średnie wątki w kierunku dłuższych, zapraszam!
wiadomości dotyczące defentum pozyskane są od administracji ;)
wizerunek: Natalie Portman 
tytuł z "Ja, robot"

I choćbyś ziemskiej drogi miał już dosyć, iść musisz dalej.

Truman Dolarhyde
Pierwszy oficer naukowy - ASTROBIOLOGIA
od zera do bohatera
 człowiek legenda 

Mówią, że człowiek w życiu musi zrobić wszystko, żeby w końcu dojść do tego czym tak naprawdę chce się zajmować. Patrząc na przeszłość Trumana, można śmiało powiedzieć, że coś w tym jest. Przyszedł na świat trzynastego sierpnia '87 roku, a już dziesięć lat później kradł pierwsze cukierki ze sklepu mieszczącego się na dole kamienicy, w której mieszkał. Bronx w Nowym Jorku sprzyjał takiemu rozwojowi sytuacji, a skoro jego rodzice nie potrafili zapewnić mu tego czego chciał, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Pierwsze interesy szły wyśmienicie, wymieniał kradzione cukierki na pieniądze, które zainwestował w pierwszy rower. Dzięki niemu mógł przenieść 'działalność' na kilka innych sklepów, co potencjalnie dawało mu nie tylko większą ilość towaru ale i większy rynek zbytu. Czuł się Królem Nowego Jorku, co nie podobało się dotychczasowym bronxowym monarchom. Po tym jak trzech czternastolatków złamało mu nos i rękę - wycofał się z interesu. Od tamtej pory ma dziwną awersję do cukierków. Pieniądze, które zostały z nielegalnego handlu cukierkami, postanowił zainwestował w coś, co raz na zawsze zmieniło jego życie. W książki. Nie wróżono mu świetlanej przyszłości, sądzono raczej, że zanim skończy osiemnaście lat, będzie miał już wyrok na karku i dwójkę nieślubnych dzieci. Truman pokazał wszystkim, że jeśli ktoś naprawdę czegoś chce, to nie ważne są niesprzyjające okoliczności i brak przychylności ze strony większości ludzi. W liceum brał udział w różnego rodzaju projektach z dziedziny astronomii i astrofizyki, a w ostatniej klasie zdobył stypendium Uniwersytetu Harvarda, gdzie z niespotykaną dotąd radością uczęszczał na wszystkie kursy związane z szeroko pojętą astrologią. Będąc na trzecim roki, poznał swoją przyszłą małżonkę  Elizabeth, uroczą studentkę historii sztuki, która nie patrzyła na niego tylko jak na walniętego kolesia zapatrzonego w gwiazdy. Poniekąd chcąc zaimponować wybrance serca, zapisał się na projekt badawczy zajmujący się teoretycznymi rozważaniami dotyczącymi mikroorganizmow poddanych różnym rodzajom promieniowania kosmicznego - w efekcie, nie dość że udało mu się zaprosić Lizzy do kina, to jeszcze jego projekt został zauważony, nagrodzony i (!) zrealizowany pod nazwą BIOPAN-6. 
Trzy lata później miał już żonę, zakończony roczny kontrakt z Europejską Agencją Kosmiczną i podpisane dokumenty z NASA, z którym zrealizował ponad 300 projektów dotyczących ewentualnego życia organizmów żywych w innych warunkach niż te, które panują na Ziemi.  Lata mijały, na świat przyszedł pierwszy i jedyny syn Elizabeth i Trumana - Gregory, a jego ojciec poświęcił się całkowicie pracy naukowej, chcąc jak najwięcej czasu spędzać z rodziną. Tak więc wykładał astrobiologię i astrofizykę na swojej macierzystej uczelni, pisał kolejne książki i artykuły, patrzył z dumą na to jak jego syn rośnie, a później sprawdzał kolejne kolokwia swoich studentów. Przełom w spokojnym i poukładanym życiu nastąpił w dniu dwudziestych urodzin Gregorego, kiedy to młody-gniewny wymyślił sobie, że zaciągnie się do wojska. Jak postanowił, tak uczynił - zupełnie nie zwracając uwagi na protesty swoich rodziców. Truman pamięta do dziś, jak przed pierwszym, gregorowym wylotem na front, pokłócili się niesamowicie, wyzywając się od najgorszych i życząc sobie trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ze swojej pierwszej misji, Gregory nie powrócił. Elizabeth do końca życia obwiniała Trumana o to co się stało, zmarła dokładnie w trzecią rocznicę śmierci swojego syna, wieszając się na jeden z belek na poddaszu uroczego mieszkania na przedmieściach Nowego Jorku. 
Od tamtej pory zamknął się w pracowni, porzucił karierę naukową i zaczął jeszcze ściślej współpracować z NASA. Gdy tylko dowiedział się o możliwości wyruszenia na B-216, ani przez chwilę się nie zastanawiał. W końcu na Ziemi nie miał niczego, co mogłoby go zatrzymać. 
Truman jest spokojnym człowiekiem, który chętnie dzieli się opowiastkami z dawnych czasów, pomijając oczywiście te, które bezpośrednio dotyczą jego osoby. Na dobrą sprawę nikt nie wie co wydarzyło się w jego życiu, a wszyscy mają go za miłego, starszego pana, który na Ziemi był niewątpliwą gwiazdą astrobiologii. Od głośnych spędów, woli ciszę i dobre, stare książki, których wziął ze sobą kilkanaście. Oprócz tego pisze również dziennik, w którym zapisuje wszystko ważne (i mniej ważne) rzeczy, które dzieją się na statkach. Uwielbia obserwować zachowania ludzi i jest pełen szacunku dla tych, którzy potrafią śmiać się sami z siebie.

Truman Gregory Dolarhyde
| Tożsamość: Powszechnie znana | Wiek: 56 lat | Wzrost: 183cm | Waga: 75kg | Kolor oczu: Piwne | Zawód: Pierwszy oficer naukowy; specjalność - astrobiologia | Status prawny: Nienotowany | Stan cywilny: wdowiec |  Miejsce urodzenia: Nowy Jork | Narodowość: Amerykańska |

__________________
Jest i Truman! Mam nadzieję, że wyszedł dobrze, bo jak nie to będę siedzieć i płakać xD
Truman zaprasza! Truman nie gryzie!

. . .


L O O K ,
T H E  S T A R S A R E   E V E N   B R I G H T E R
C O N T R A S T E D   B Y   T H E   N I G H T
 

Czasem budzi się w środku nocy, a oddech grzęźnie jej w gardle. Uświadamia sobie wtedy, że najlepszym uspokajaczem na skołatane nerwy po nagłym przebudzeniu jest świeże, orzeźwiające powietrze. Szukając po omacku włącznika lampki stojącej na etażerce przypomina sobie, że jest przecież w pieprzonym kosmosie. Szybko odzyskuje więc oddech i znów kładzie się spać wmawiając przy tym, że podjęła dobrą decyzję.
. . .
Naturalną potrzebą człowieka jest komplikowanie własnego życia, jakby już samo w sobie nie było wystarczająco pokręcone. Ludzie lubią uprzykrzać sobie wieczory zastanawiając co by było, gdyby... Bo są to na tyle inteligentne istoty by wiedzieć, że każdy krok, każdy wybór, każdy gest niesie za sobą określone konsekwencje i w większym lub mniejszym stopniu kształtuje ich przyszłość. Co by było, gdybym potrafiła śpiewać? Co by było, gdybym lubiła nosić sukienki? Co by było, gdybym wtedy powiedziała „nie”? Są to jednak na tyle głupie istoty, że zastanawiającą trudność sprawia im przyswojenie iż nigdy nie uzyskają odpowiedzi, a jedyne co mogą to snuć domysły. 
Sawyer Roslin niewątpliwie jest człowiekiem propagującym prosty i nieco hedonistyczny styl bycia. Nigdy nie przywiązywała dużej wagi do niczego, więc bez żalu pozostawiła mieszkanie w Rio de Janeiro, przyjaciół, o których tylko czasami zdarza jej się myśleć i życie, które do tej pory wiodła. A wszystko po to by wyruszyć na przygodę, o której wielu marzyło od dawna. Wystarczyła jej niewielka walizka z płytą The Dubliners, talią kart i kilkoma ubraniami w środku.
Otrzymując dyplom mechaniki kwantowej uniwersytetu Sao Paulo nie spodziewała się, że kilka lat później znajdzie się w załodze statku kosmicznego wyruszającego na podbój nowej planety. Dokładnie trzy dni zajęło jej bezowocne wpatrywanie się w papiery zanim ostatecznie nie podpisała zgody i nie wysłała dokumentów do AKNZ. Nie żałuje, wręcz przeciwnie, nadal pozostaje przy tym, że jest wielką szczęściarą mogąc pracować przy obwodach, urządzeniach i tak zaawansowanych technicznie maszynach. Warsztat na Santa Marii to miejsce, w którym bez strachu mogłaby umrzeć, bo jeśli niebo istnieje to wygląda dokładnie tak samo.

W I T H  
T I R E D   
M I N D S  , T I R E D  S O U L S
W E   S L E P T

M E C H A N I K   K W A N T O W Y 
D W A D Z I E Ś C I A   O S I E M   L A T

B R A Z Y L I J K A   Z   P O C H O D Z E N I A 

________________________________________________________________________________
Dzień dobry.
Znając życie karta przejdzie przez wiele modyfikacji, mam tendencję do częstych zmian zdjęcia. Wiem, że wyszło dość krótko, ale wkrótce dodam i uzupełnię zakładki, więc jeśli ktoś poczuł niedosyt - niech będzie spokojny. Lubię wątki długie i średnie, lepiej idzie mi zaczynanie niż wymyślanie, ale jak ładnie poprosicie to wytężę umysł. Mam nadzieję, że postać ujdzie i będziemy się dobrze bawić. Na gifie Lyndsy Fonesca, a cytaty należą do Jane's Addiction oraz Explosion In The Sky. Dziękuję, zapraszam do wątków.

niedziela, 16 czerwca 2013

Regulamin | Zapisy

Wstęp do regulaminu: historia dowodzi, że im krócej, tym lepiej. Dekalog miał dziesięć punktów i nigdy nie odnotowano prób znalezienia w nim luki prawnej. Natomiast unijna ustawa na temat sałaty zielonej liczy trzysta tysięcy słów i znaleziono w niej mnóstwo luk prawnych. Dlatego regulamin będzie krótki, na dwanaście punktów. Mogłoby być dziesięć, jak na mojżeszowych tablicach, ale dziesięciu było też Murzynków w książce Agathy Christie, a to byłaby już zbyt jawna kpina. Jeśli chodzi o dwunastkę - w starożytnym Rzymie obowiązywało Prawo Dwunastu Tablic, też dobra wróżba.

NIEZNAJOMOŚĆ PRAWA NIE ZWALNIA OD JEGO PRZESTRZEGANIA

Zasada numer pierwszy: zanim potencjalny Autor zostanie Autorem faktycznym, zobowiązany jest do zapoznania się z treścią wszystkich zakładek. Podanie maila pod tą zakładką (razem z imieniem i nazwiskiem postaci) jest przez administrację odbierane jako jednoznaczne wyrażenie woli uczestnictwa w blogu, zgoda na wszystkie warunki tegoż uczestnictwa oraz zobowiązanie do przestrzegania ich.

Zasada numer drugi: zabawa polega na grze fabularnej. Ta zaś odbywa się przede wszystkim w komentarzach pod kartami postaci, ale również w postaci opowiadań pisanych przez dowolną liczbę autorów, a także wątków grupowych, nadzorowanych przez administrację.

Zasada numer trzeci: na blogu wszyscy Autorzy są sobie równi, jednak w przypadku administracji zachodzi zjawisko primus inter pares. W wolnym tłumaczeniu: w admińskich rękach spoczywa moc wprowadzania zmian na blogu, kończenia sporów między Autorami, komplikowania Autorom życia, ale jednak admin też człowiek, więc szanuj nerwy admina. Po tobie przyjdą inni.

Zasada numer czwarty: piszemy z poszanowaniem dla języka ojczystego. Używamy polskich znaków, pełnych zdań, przecinków tam, gdzie są konieczne. Wszystkiego, czego uczą w szkole oraz paru rzeczy, których uczą tylko w internecie, na przykład zapisu dialogów. Tępimy błędy, wykręcanie się dysleksją, ale też ortonazizm. Umiar dobry na wszystko.

Zasada numer piąty: kartę postaci napisać należy tak, żeby administracja nie musiała się spowiadać po dodaniu tejże do linków. Unikamy przewagi zdjęć nad tekstem, cytatów nad opisem, opisu nad sensem. Nie ma żadnej ustawy o długości karty i jej wyglądzie, ale najlepiej przed publikacją poczekaj chwilę, wypij szklankę wody i jeszcze raz przeczytaj kartę, a świat będzie lepszy.

Zasada numer szósty: szanuj innych Autorów. To znaczy: nie używamy TakIeGo PisMa, wulgaryzmów w co drugim wyrazie (chyba, że mówi postać, im wolno), doceniamy, że ktoś napisał długi, sensowny wątek i odpowiadamy mu czymś więcej niż refleksją na temat przelatującej obok muchy. A wtedy będziemy szczęśliwi i nikogo nie trafi szlag.

Zasada numer siódmy: żartuj z umiarem. Blog jest pół-serio, bo w końcu to sci-fi, wszyscy kochamy sci-fi, bo możemy się z tego śmiać. Ale żeby się tak śmiać, trzeba zachować trochę porządku. Dlatego Autor zobowiązany jest opublikować kartę postaci najpóźniej tydzień po otrzymaniu zaproszenia, wpisywać się na listy obecności i prowadzić wątki z pewną systematycznością. Admini mają oczy wszędzie i nie tolerują jawnego niechcemisięwizmu.

Zasada numer ósmy: każdemu według zasług. Łamanie regulaminu, błędne interpretowanie go, sprzeciwianie się decyzjom administracji (dla jasności: wszystkie sugestie są zawsze na miejscu, jawny bunt nie), tworzenie postaci wszechmocnej i wszechpotężnej oraz agresywne zachowanie wobec innych Autorów niesie za sobą konsekwencje w postaci bezwzględnego usunięcia z bloga.

Zasada numer dziewiąty: ułatw życie swojemu adminowi. Wykorzystujesz w karcie wizerunek znanej postaci - zaklep ją. Widzisz w wolnych postaciach kogoś dla siebie - zaklep. Chcesz objąć nietypowe stanowisko - daj znać. Nie będzie cię tydzień - powiadom nas, w przeciwnym razie możemy pomyśleć, że porwali Cię kosmici. Wszystko jest dla ludzi.

Zasada numer dziesiąty: wyjdź do świata. Nie narzucamy minimalnej ilości prowadzonych wątków, ale jeden to trochę za mało. Nowi są zawsze dziwnie nieśmiali, ich należy zaczepiać. Starzy są często dziwnie ślepi, trzeba im o sobie przypomnieć. Zasada ma też podpunkt odnośnie administracji - bloga bardziej niż admini tworzą autorzy, ale admini mają moc sprawczą. Ergo - z każdym pomysłem, który przyjdzie Ci do głowy biegnij do adminiów, ucieszą się.

Zasada numer jedenasty: shoutbox to zabawka dla Autorów, czyli ludzi uczestniczących w życiu bloga. Resztę prosimy o zostawienie go w spokoju, od spamu mamy specjalną zakładkę. 

Zasada numer dwunasty: kochajcie się, bawcie dobrze i nie dostańcie Marsjańskich Mroczków.

Zajęte Wizerunki

A
B
Bell Kristen
Brody Adrien
Byars Jay
C
D
E
Elba Idris
F
Fonesca Lyndsy
G
Gosling Ryan
H
Harris Sean
Hoolbrock Boyd
I
J
K
Kunis Mila
L
Lang Stephen
Lindberg Charles
M
Marshall Logan
N

P
Pine Chris
R
Rapace Noomi
Reynolds Ryan
Rodriguez Michelle
S
Saldana Zoe
Staite Jewel
T
Theron Charlize
Tudyk Alan
U
W
Y
Z

Spam | Sojusz

Fabuła

T R Z E C I A   Z I E M S K A   
F L O T A  K O L O N I Z A C Y J N A 

Santa María jest czteropokładowym krążownikiem międzygalaktycznym przeznaczonym do transportu pasażerów. Złożona w 2042 roku w Indiach z części wyprodukowanych na przestrzeni lat 2040 i 2041 w krajach od Ekwadoru po Kazachstan. Silnik kwantowy Σe316-068 to chluba ówczesnej ziemskiej techniki, zaś statek jest wyposażony w szesnaście takich. Do lotu potrzebne jest jedynie sześć, ale długi czas lotu doprowadzi do całkowitego wyeksploatowania maszyn, dlatego  statek posiada drugi zestaw oraz cztery silniki zapasowe. Santa María jest w stanie pomieścić około pięciuset pasażerów oraz dwieście osób ze starannie skompletowanej załogi oraz około stu androidów modeli R42C3, ZF5PO, GH47-B oraz +71Q-C przeznaczonych do wykonywania zadań na statku podczas hibernacji załogi. Każdy z czterech pokładów ma powierzchnię około 400000 metrów kwadratowych, z czego jedna trzecia przeznaczona jest do użytku ludzkich pasażerów. Na statku mieszczą się między innymi: elektroniczna biblioteka zawierająca większość książek i filmów, jakie kiedykolwiek powstały, przetłumaczonych na wszystkie języki Ziemi oraz sześć wymarłych; siłownię; kabiny hibernacyjne; cele dla przebudzonych pasażerów; syntetyczny ogród; liczne symulatory Straussa wykorzystujące hologramy oraz serwery trzech sztucznych inteligencji, które kierowały lotem  odczas hibernacji załogi (Lincoln, Marley i Curie-Skłodowska). Krążownik w 2042 odbył pierwszy lot próbny, który przebiegł wzorowo, podobnie jak następne trzy. W momencie startu w 2043 statek był już uznany największym sukcesem współpracy Międzynarodowej Unii Kolonialnej oraz Astronautycznego Kongresu Narodów Zjednoczonych. Obecnie znajduje się pod dowództwem kapitana Jeffersona, którego pełna tożsamość oraz twarz nie są znane pozostałym pasażerom i załodze. 
Razem z Santa Maríą w kosmos ruszyły dwa statki zaopatrzeniowe sterowane zdalnie z pokładu głównego krążownika. Są to Niña oraz Pinta - średnie transportery wiozące żywność oraz inne surowce niezbędne do skolonizowania nowej planety, na którą dziesięć lat przed lotem Trzeciej Ziemskiej Floty Kolonizacyjnej posłano dwa podobne transportowce z robotami sondującymi. Przekaz z kamer tych robotów odbierany jest przez komputer Marleya i przekazywany na mostek kapitański. 

G A L A K T Y K A   A N D R O M E D Y 
I   P L A N E T A   B 2 1 6 - E A R T H E S I A 

Celem lotu Trzeciej Ziemskiej Floty Kolonizacyjnej jest planeta B216 w galaktyce Andromedy, nazywana Earthesią ze względu na olbrzymie podobieństwo warunków naturalnych do tych występujących na planecie Ziemia. Będzie to najdalej odsunięta od macierzy kolonia ziemska. Lot na nią przy prędkości nadświetlnej trwa siedemdziesiąt lat, dlatego załoga Floty została zahibernowana na 69,5 roku i wybudzona dwa miesiące lotu od planety docelowej. Tym sposobem wszyscy wytypowani do lotu postarzeją się jedynie o kilka miesięcy. Do skolonizowania planety wybrano jedynie w pełni zdrowych dorosłych ludzi z różnych zakątków świata. Przed wylotem ziemskie media szyderczo nazywały ich najlepszym wyrobem gatunku homo sapiens, ponieważ geny tych ludzi nigdy nie były dotknięte żadną mutacją. Liczne badania psychiczne zagwarantowały o ich poczytalności, a w razie wypadku rozwinięta pomoc medyczna zlikwiduje wszystkie negatywne skutki lotu, które mają niewielkie szanse pojawienia się. Po wylądowaniu Santa María będzie głównym ośrodkiem nowej kolonii do czasu, gdy powstaną podobnie zaawansowane konstrukcje. 

M I S J A   " D E U K A L I O N   I   P Y R R A " 

Czyli przeznaczenie pasażerów krążownika. Kolonizacja obcej planety. Plan wysłania floty na B216 w galaktyce Andromedy powstał już w roku 2027, kiedy to po raz pierwszy został nakreślony przez Erwina Fitzgeralda i Winstona Beniowsky'ego. Projekt kolonizacji został zaakceptowany i zaskakująco szybko, bo w roku 2031 ruszyły przygotowania i wstępne typowanie kolonizatorów. Na taki pośpiech naciskały największe mocarstwa świata, nie szczędząc pieniędzy i ludzi. Dlaczego? Czyżby szykowali się na Armagedon? Jeszcze nie. Jednak wyczerpanie ziemskich złóż stało się niebezpiecznie realną wizją. Do startu Floty istniały już małe kolonie na obrzeżach Drogi Mlecznej, jednak ludzie żyli tam jak w szklarniach, jedynie nadzorując wydobycie nowego rodzaju surowców i pracując nad badaniami rozwojowymi dotyczącymi badania nowych. Misja Trzeciej Floty nazwana jest od imion bohaterów mitologii greckiej, którzy rzucając za siebie kamienie, od nowa zaludnili ziemię. Druga, nieoficjalna nazwa tego lotu to "Nowa Ziemia". W końcu nikt nie chce żyć na planecie z krótką datą przydatności. 

O B C E   C Y W I L I Z A C J E 

Podejrzenia, że nie jesteśmy w kosmosie sami  potwierdziły się w roku 2037 - sonda SPIELBERG przywiozła z misji do sąsiedniej galaktyki trzy okazy żyjących organizmów przypominających ziemskie robaki.

D E F E N T U M - 
P Ł Y N N A   M I Ł O Ś Ć 

Wojsko słynie z radykalnych i dość brutalnych metod. Ta okazała się genialna w swej radykalności i brutalności. Defentum to tak naprawdę nazwa terapii, ale przyjęło się nazywanie tym terminem samej substancji podawanej żołnierzom. Wstrzykiwany płyn zawiera podrasowane hormony jednej osoby, więc po zaaplikowaniu żołnierz w ciągu trzech dni staje się w pełni oddany "właścicielowi" hormonów i będzie go chronić nawet za cenę życia.
Defentum nie jest jednak równoznaczne z zakochaniem się w danej osobie.

 T R Z Y   P R A W A   E T Y K I   R O B O T Ó W

 Sformułowane przez Isaaca Asimova jeszcze przed pierwszym lotem na księżyc. Dziś są pierwszą rzeczą, jaką wgrywa się w elektroniczne mózgi androidów i sztucznych inteligencji. 
  1. Robot nie może skrzywdzić człowieka, ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy.
  2. Robot musi być posłuszny rozkazom człowieka, chyba że stoją one w sprzeczności z Pierwszym Prawem.
  3. Robot musi chronić sam siebie, jeśli tylko nie stoi to w sprzeczności z Pierwszym lub Drugim Prawem.
Oraz nadrzędne, nazwane Zerowym Prawem Robotów:
0. Robot nie może skrzywdzić ludzkości, lub poprzez zaniechanie działania doprowadzić do uszczerbku dla ludzkości.

R O K  2 1 1 3 
Dewiza Trzeciej Ziemskiej Floty Kolonizacyjnej:
PRZYSZŁOŚĆ ZACZYNA SIĘ TERAZ 

Dla Autorów

WĄTKI GRUPOWE

Administracja

Krótka piłka: tutaj zgłaszacie wszystkie uwagi, prośby, błagania, modlitwy i pobożne życzenia. Oraz informujecie o zajętych wizerunkach, ewentualnych komplikacjach i opóźnieniu w pisaniu karty, a także zgłaszacie urlopy i zadajcie pytania.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Wolne Postacie

POSTAĆ NA CZERWONO OZNACZA ZAJĘTĄ


A S Y S T E N T K A    G A S T R O N O M I C Z N A
postać dla odważnych
Wizerunek : Zoe Saldana

IMIĘ I NAZWISKO : ELLA SCHAEFFER 
WIEK  : 24 lata
NARODOWOŚĆ : BAHRAJN

spokój | stonowanie | uśmiech | dobro | 
drewniany amulet | optymizm | otwartość 

Wizerunek : Chad Lindberg

IMIĘ I NAZWISKO : DALLAS SOLO 
WIEK : 37 LAT
NARODOWOŚĆ: AMERYKAŃSKA

immunitet | geniusz | prehistoryczny rock | władza nad maszynami | najpierw zabawa, potem interesy | doktorat z sarkazmu

K U C H A R Z
Wizerunek : Sean Harris

IMIĘ I NAZWISKO : SANTIAGO "STAN" MOISEVITCH 
WIEK : 36 LAT
NARODOWOŚĆ: CZESKA

nieumiejętność gotowania | tatuaże | kot - Komandor Skywalker 
| wojskowa kurtka | niecierpliwość | pamięć fotograficzna 

P I E R W S Z Y   O F I C E R
Wizerunek : Michelle Rodriguez

IMIĘ I NAZWISKO : CRISTINA A. ANDERTON
WIEK : 33 LATA 
NARODOWOŚĆ: ARGENTYŃSKA

siła feminizmu | sztuki walki | Spielberg
rozkazy | złość | przemoc | rodzina | konsekwencja 

O F I C E R
Wizerunek : Chris Pine

IMIĘ I NAZWISKO : CONOR CONNOR (to nie żart, przedstawia się jako John)
WIEK : 34 LATA 
NARODOWOŚĆ: KANADYJSKA

ekstrawertyzm | odwaga | siła | łagodność | nieasertywność | 
siatkówka | defentum - Li Li Khan

O F I C E R
Wizerunek : Adrien Brody

IMIĘ I NAZWISKO : NICOLAS M. SHARP 
WIEK : 38 LAT 
NARODOWOŚĆ: BRYTYJSKA

zadziwiający spokój | racjonalność | stare książki 
zdjęcie narzeczonej | sceptycyzm


P I E R W S Z Y  O F I C E R   N A U K O W Y - 
A S T R O B I O L O G I A
Wizerunek : Stephen Lang

IMIĘ I NAZWISKO : TRUMAN DOLARHYDE
WIEK : 56 LAT 
NARODOWOŚĆ: AMERYKAŃSKA


autorytet | twarda logika |dzienniki | tradycja
Moby Dick | perfekcja | pewna ręka | konsekwencja  

O F I C E R   N A U K O W Y - 
D U A L I Z M
K O R P U S K U L A R N O - F A L O W Y
Wizerunek : Boyd Hoolbrock

IMIĘ I NAZWISKO : R. MCFLY 
WIEK : 35 LAT 
NARODOWOŚĆ: NIKT DO KOŃCA NIE WIE, ON SAM TEŻ


bezstronność | izotoniki | roztargnienie
ogryzione ołówki | emotywizm | nauka

O F I C E R  N A U K O W Y -
K W A R K I
Wizerunek : Charlize Theron

IMIĘ I NAZWISKO : CELINE WINDU
WIEK : 31 LAT 
NARODOWOŚĆ: FRANCUSKA 

chłód | pewność działania | francuskie przekleństwa
idealna fryzura | jasno określone priorytety | dużo kawy

D R U G I    K A P I T A N 
Wizerunek : Logan Marshall

IMIĘ I NAZWISKO : NIKOLAI MADRIGAL
WIEK : 35 lat 
NARODOWOŚĆ: ROSYJSKA

humor (czasem czarny) | śpiew pod prysznicem
konflikt z IV kapitanem | narcyzm | niepoprawny optymizm


C Z W A R T Y   K A P I T A N
Wizerunek : Mila Kunis

IMIĘ I NAZWISKO : CORA PETRAKIS 
WIEK : 29 LAT 
NARODOWOŚĆ: BUŁGARSKA

 rygor | cynizm | odwaga | konflikt z II kapitanem | 
upór | okulary przeciwsłoneczne | defentum - Dallas Solo

S T E R N I K
postać dla odważnych
Wizerunek : Ryan Gosling

IMIĘ I NAZWISKO : JARROD RAIKES
WIEK : 34 LATA 
NARODOWOŚĆ: NORWESKA

obojętność | rybki akwariowe | pustka | honor 
szarmanckość | uprzejmość | archaiczność

B O S M A N
Wizerunek : Ryan Reynolds

IMIĘ I NAZWISKO : SEAN DECKARD
WIEK : 36 LAT 
NARODOWOŚĆ: KANADYJSKA

obowiązek | energia | rozterka | supererogacja
brzytwa Ockahama | paradoks fryzjera | defentum - McFly

N A W I G A T O R
Wizerunek : Noomi Rapace

IMIĘ I NAZWISKO : MARIYA  TILLMAN 
WIEK :  29 LAT
NARODOWOŚĆ: WĘGIERSKA

stanowczość | silny akcent | matkowanie
inteligencja | joga & pilates

N A W I G A T O R
Wizerunek : Jewel Staite

IMIĘ I NAZWISKO : LI LI KHAN 
WIEK : 26 LAT 
NARODOWOŚĆ: CHIŃSKA

uśmiech | naiwność | kolory | uprzejmość | 
ambicja | talent | analiza | duma

M E C H A N I K   K W A N T O W Y


Wizerunek : Lyndsy Fonesca

IMIĘ I NAZWISKO : SAWYER ROSLIN
WIEK : 28 LAT 
NARODOWOŚĆ: BRAZYLIJSKA 

ironia | kłótliwość | irlandzka muzyka folkowa
filmy katastroficzne | gry karciane | zawziętość

A R A N Ż E R  W T Ó R N Y  P R Z E S T R Z E N I
O B W O D O W O - M E C H A N I C Z N Y C H
Wizerunek : Idris Elba

IMIĘ I NAZWISKO :
CARLOS RIPLEY
WIEK : 38 lat
NARODOWOŚĆ: MEKSYKAŃSKA

wizja katastrofy | dusza artysty | pięści boksera | swobodny ton | niedbały szacunek | wola przetrwania  

P O M O C N I K / Z Ł O T A   R Ą C Z K A
postać dla odważnych
Wizerunek : Alan Tudyk

IMIĘ I NAZWISKO : MANFRED "MANNY" KIRK
WIEK : 33 LATA 
NARODOWOŚĆ: ANGIELSKA 

nadgorliwość | nieporadność | człowiek do wzbudzania sympatii | siedem stłuczonych szklanek | teoria kwantowych podróży w czasie | nic niemożliwego