środa, 19 czerwca 2013

I choćbyś ziemskiej drogi miał już dosyć, iść musisz dalej.

Truman Dolarhyde
Pierwszy oficer naukowy - ASTROBIOLOGIA
od zera do bohatera
 człowiek legenda 

Mówią, że człowiek w życiu musi zrobić wszystko, żeby w końcu dojść do tego czym tak naprawdę chce się zajmować. Patrząc na przeszłość Trumana, można śmiało powiedzieć, że coś w tym jest. Przyszedł na świat trzynastego sierpnia '87 roku, a już dziesięć lat później kradł pierwsze cukierki ze sklepu mieszczącego się na dole kamienicy, w której mieszkał. Bronx w Nowym Jorku sprzyjał takiemu rozwojowi sytuacji, a skoro jego rodzice nie potrafili zapewnić mu tego czego chciał, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Pierwsze interesy szły wyśmienicie, wymieniał kradzione cukierki na pieniądze, które zainwestował w pierwszy rower. Dzięki niemu mógł przenieść 'działalność' na kilka innych sklepów, co potencjalnie dawało mu nie tylko większą ilość towaru ale i większy rynek zbytu. Czuł się Królem Nowego Jorku, co nie podobało się dotychczasowym bronxowym monarchom. Po tym jak trzech czternastolatków złamało mu nos i rękę - wycofał się z interesu. Od tamtej pory ma dziwną awersję do cukierków. Pieniądze, które zostały z nielegalnego handlu cukierkami, postanowił zainwestował w coś, co raz na zawsze zmieniło jego życie. W książki. Nie wróżono mu świetlanej przyszłości, sądzono raczej, że zanim skończy osiemnaście lat, będzie miał już wyrok na karku i dwójkę nieślubnych dzieci. Truman pokazał wszystkim, że jeśli ktoś naprawdę czegoś chce, to nie ważne są niesprzyjające okoliczności i brak przychylności ze strony większości ludzi. W liceum brał udział w różnego rodzaju projektach z dziedziny astronomii i astrofizyki, a w ostatniej klasie zdobył stypendium Uniwersytetu Harvarda, gdzie z niespotykaną dotąd radością uczęszczał na wszystkie kursy związane z szeroko pojętą astrologią. Będąc na trzecim roki, poznał swoją przyszłą małżonkę  Elizabeth, uroczą studentkę historii sztuki, która nie patrzyła na niego tylko jak na walniętego kolesia zapatrzonego w gwiazdy. Poniekąd chcąc zaimponować wybrance serca, zapisał się na projekt badawczy zajmujący się teoretycznymi rozważaniami dotyczącymi mikroorganizmow poddanych różnym rodzajom promieniowania kosmicznego - w efekcie, nie dość że udało mu się zaprosić Lizzy do kina, to jeszcze jego projekt został zauważony, nagrodzony i (!) zrealizowany pod nazwą BIOPAN-6. 
Trzy lata później miał już żonę, zakończony roczny kontrakt z Europejską Agencją Kosmiczną i podpisane dokumenty z NASA, z którym zrealizował ponad 300 projektów dotyczących ewentualnego życia organizmów żywych w innych warunkach niż te, które panują na Ziemi.  Lata mijały, na świat przyszedł pierwszy i jedyny syn Elizabeth i Trumana - Gregory, a jego ojciec poświęcił się całkowicie pracy naukowej, chcąc jak najwięcej czasu spędzać z rodziną. Tak więc wykładał astrobiologię i astrofizykę na swojej macierzystej uczelni, pisał kolejne książki i artykuły, patrzył z dumą na to jak jego syn rośnie, a później sprawdzał kolejne kolokwia swoich studentów. Przełom w spokojnym i poukładanym życiu nastąpił w dniu dwudziestych urodzin Gregorego, kiedy to młody-gniewny wymyślił sobie, że zaciągnie się do wojska. Jak postanowił, tak uczynił - zupełnie nie zwracając uwagi na protesty swoich rodziców. Truman pamięta do dziś, jak przed pierwszym, gregorowym wylotem na front, pokłócili się niesamowicie, wyzywając się od najgorszych i życząc sobie trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ze swojej pierwszej misji, Gregory nie powrócił. Elizabeth do końca życia obwiniała Trumana o to co się stało, zmarła dokładnie w trzecią rocznicę śmierci swojego syna, wieszając się na jeden z belek na poddaszu uroczego mieszkania na przedmieściach Nowego Jorku. 
Od tamtej pory zamknął się w pracowni, porzucił karierę naukową i zaczął jeszcze ściślej współpracować z NASA. Gdy tylko dowiedział się o możliwości wyruszenia na B-216, ani przez chwilę się nie zastanawiał. W końcu na Ziemi nie miał niczego, co mogłoby go zatrzymać. 
Truman jest spokojnym człowiekiem, który chętnie dzieli się opowiastkami z dawnych czasów, pomijając oczywiście te, które bezpośrednio dotyczą jego osoby. Na dobrą sprawę nikt nie wie co wydarzyło się w jego życiu, a wszyscy mają go za miłego, starszego pana, który na Ziemi był niewątpliwą gwiazdą astrobiologii. Od głośnych spędów, woli ciszę i dobre, stare książki, których wziął ze sobą kilkanaście. Oprócz tego pisze również dziennik, w którym zapisuje wszystko ważne (i mniej ważne) rzeczy, które dzieją się na statkach. Uwielbia obserwować zachowania ludzi i jest pełen szacunku dla tych, którzy potrafią śmiać się sami z siebie.

Truman Gregory Dolarhyde
| Tożsamość: Powszechnie znana | Wiek: 56 lat | Wzrost: 183cm | Waga: 75kg | Kolor oczu: Piwne | Zawód: Pierwszy oficer naukowy; specjalność - astrobiologia | Status prawny: Nienotowany | Stan cywilny: wdowiec |  Miejsce urodzenia: Nowy Jork | Narodowość: Amerykańska |

__________________
Jest i Truman! Mam nadzieję, że wyszedł dobrze, bo jak nie to będę siedzieć i płakać xD
Truman zaprasza! Truman nie gryzie!

10 komentarzy:

  1. [PAN LEGENDA <3
    Także teraz mogę z radością zaproponować rozpoczęcie współpracy nad epickim wątkiem. Zanim przedstawię pomysły, które zdążyłam ułożyć sobie w głowie to zapytam - jest szansa, że znali się przed wyprawą? Powiedzmy załapali kontakt na kursach przygotowawczych do podróży, czy coś w ten deseń. Bo możemy zacząć od czystej karty, równie dobrze.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Okej, oficjalnie uwielbiam ten pomysł. Zwłaszcza tekst o warzywach, bo już to sobie wyobrażam. Co Ty na to by zacząć wątek w momencie, w którym Truman nad czymś pracuje, a Sawyer wpadnie na pogawędkę? Ona tak ma, że pojawia się wtedy, gdy jej nie chcą. Będzie nalegać by znów opowiedział jej jakąś niesamowitą historyję, a przy okazji zaoferuje pomoc przy jakimś biologicznym projekcie Trumana. Ona ma dwie lewe ręce do wszystkiego co nie wiąże się z maszynami, ale biedny Dolarhyde może mieć trudność z uświadomieniem jej w tej kwestii. A później się to rozwinie. Jeśli Ci odpowiada to zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  3. [bardzo chętnie powątkuję z człowiekiem legendą! wolałabym żeby się znali, może zaczęło się, że Etienet przypadkiem porwała jego dziennik i przeczytała jedną z historii choć mówiła, że nie a potem kiedyś wymsknęło jej się, czy mógłby ją dokończyć bo nie zdążyła przeczytać? jeśli nie to pomyśle dalej ^^]

    Etienet V.

    OdpowiedzUsuń
  4. [o, może tak być i ona coś tam próbowała odwrócić kota ogonem i zagadać go jakoś by się nie czepiał, że czytała XD]

    Etienet V.

    OdpowiedzUsuń
  5. [zacznę o ile Etienet może przyjść do staruszka się pożalić, że się boi i w ogóle ponarzekać na świat, bo przy nim jednym nie zawsze będzie taka wesolutka, hm? może go traktować jak dziadka o ile się zgodzisz ^^]

    Etienet V.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ojej, miło mi!
    Nie mogłabym odmówić wątku z Trumanem. Postacie takie, jak on powinny zaistnieć na ekranie. Nawet jeśli tytuł filmu miałby brzmieć "Jefferson's Starship".
    Mam banalny pomysł na wątek. Truman prowadzi swoje badania, jednak jedno z kosmicznych urządzeń zaczyna dziwnie tykać. Pojawia się Carlos, dokręca rozluzowaną śrubkę, ale Truman dochodzi do wniosku, że nie da mu odejść tak łatwo i metodycznie zmusza do ustawiania wszystkiego po kolei tak, jak sobie zamarzył]

    Carlos Ripley

    OdpowiedzUsuń
  7. [Kurde, wszyscy chcą złoić Aidiemu tyłek w kosza, było nie pisać, że lubi, ale się upierał. A tak na poważnie - to jest tak ciekawa postać i tak podziwiam Cię za podjęcie się jej, że PEWNIE!
    Tym bardziej, że Aidi będzie chętny na whiskey! Zacząć, zaczynasz?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Tłuczenie szklanek dzieje się wbrew manfredowej woli, chociaż chętnie zakopałby topór wojenny z nieprzyjaznym powietrzem, czego nie ukrywa (;
    Wydaje mi się, że Kirk byłby wiernym słuchaczem opowieści Trumana, prawdopodobnie więc nawiedzałby go co jakiś czas. Powiedzmy, że traktowałby go jak kogoś, do kogo zawsze można zwrócić się po radę, a przy okazji wysłuchać ciekawej historii- ciekawe historie bowiem Manny uwielbia. Przy okazji, jest on całkiem niezły w śmianiu się z siebie, więc myślę, że byłaby między nimi względnie przyjazna relacja. Co sądzisz? ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Pomimo tego, że Santa Maria liczyła sobie kilkaset pasażerów, Sawyer czuła się czasem nieco samotna. Brak odpowiedniego dla swoich upodobań towarzystwa nadrabiała spędzaniem czasu z maszynami, które okazywały się całkiem niezłymi zamiennikami. I wcale nie miała na myśli androidów, gdyż te z kolei nieco ją przerażały. Nieraz zdarzyło się jej pomylić robota z prawdziwym człowiekiem, gdyż jednych od drugich odróżniały jedynie specjalnie uniformy i sztywniejszy sposób wysławiania się. Chociaż to i tak nie występowało u wszystkich. Reasumując, Sawyer postanowiła, że musi zacząć spędzać więcej czasu ze swoim gatunkiem. Na pierwszy ogień poszedł biedny pan Truman Dolarhyde, z którym miała przyjemność poznać się jeszcze przed wyruszeniem w podróż. Co prawda głośno ubolewając nad tematem wykładu nie miała pojęcia obok kogo właśnie siedzi, ale chyba nie miał jej tego za złe. Szczęśliwie nie zdążyła opowiedzieć miłemu mężczyźnie co sądzi o biologicznych świrach, gdyż zdążył się jej przedstawić. Takiego zmieszania, jakie wtedy miała wymalowane na twarzy, nie można było doszukać się nigdzie indziej. Najgorsze, że nie do końca wiedziała, jak z tego wybrnąć, ale naukowiec szybko obrócił wszystko w żart, więc nie pozostając mu dłużna, uśmiechnęła się nerwowo. Było to jednak siedemdziesiąt lat temu, więc istniała szansa iż wyrzucił tamto wydarzenie z pamięci. Nie potrafił jednak darować sobie zwracania jej uwagi na stołówce, a poziom zażenowania wzrastał przy każdym głośnym komentarzu dotyczącym nieruszonych warzyw stygnących na jej talerzu. Mogła mu to jednak wybaczyć.
    - Ten statek jest niczym Disneyland, a ja nie mogę znaleźć sobie zajęcia – przywitała się głośnym jęknięciem i usiadła na brzegu biurka, przy którym siedział Truman, nie zwracając uwagi na to, że właśnie coś robił. Zwyczajnie rozsiadła się na teoretycznie wolnej przestrzeni kontynuując głośne zawodzenie na temat tego, że w kontrakcie obiecywali im wszelkie możliwie najlepsze rozrywki, podczas gdy Sawyer czuła się zwyczajnie nieusatysfakcjonowana. Ale czy można obwiniać o to dwudziestoośmiolatkę, która ostatnie kilkadziesiąt lat poświęciła snu? Cóż za marnotrawstwo czasu, przeszło jej przez myśl, gdy pochyliła się próbując dojrzeć nad czym astrobiolog aktualnie pracował.

    OdpowiedzUsuń
  10. [A McFly to by chciał może jakąś książkę pożyczyć czy ponarzekać na bezsensowną egzystencję naukowca w dobrym towarzystwie. :) Richie z pewnością ufa radzie starszego Dolarhyde'a, więc zanosi mu pewnie "do sprawdzenia" jakieś prace, konsultuje teorie czy coś w tym rodzaju... Jedna z nich może się okazać zupełnie nierealna, przez co doszłoby do sprzeczki, od czasu której panowie za sobą nie przepadają. I w tym momencie wtrąciłabym wątek, w którym zostaliby zmuszeni do opracowania planów maszyny łączącej dualizm z astrobiologią. Masz może jakieś pomysły, zażalenia...? :)]

    McFly

    OdpowiedzUsuń